Niesamowity comeback zaliczyli gracze Erika Ten Haga w meczu z Aston Villą. Do przerwy przegrywali 0:2, by ostatecznie wygrać 3:2, po dwóch bramkach Garnacho i jednej Rasmusa Hojlunda. Imponująca była determinacja Czerwonych Diabłów w drugiej połowie.
Pierwszy celny strzał w tym spotkaniu należał do United, Eriksen uderzył z półwoleja, mocno, ale prosto w środek i Martinez spokojnie złapał. Bardzo ładną wymianę podań w wykonaniu United zobaczyliśmy w 15 minucie, kiedy to Bruno, Hojlund, Wan-Bissaka i Mainoo wymienili kilka pasów z pierwszej piłki i mogło się to wszystko zakończyć bramką, ale zła decyzja Eriksena wszystko przekreśliła.
Niestety, chwilę później było już 0:1 dla Aston Villi. McGinn dośrodkował w światło bramki i piłka, po złym zachowaniu obrony i bramkarza, wpadła do siatki. Były wątpliwości co do tej bramki, przez nietypowe rozegranie tego stałego fragmentu. Leon Bailey celowo ustawił się na spalonym obok Onany i po dośrodkowaniu zmienił pozycję, a piłka dośrodkowana na 5 metr zaskoczyła Kameruńczyka, lecz chyba nie można tu mówić o pomyłce sędziów, prędzej samego Andre.
Gracze Ten Haga dali się zaskoczyć ponownie zaledwie 4 minuty później. Znów po stałym fragmencie, dośrodkowanie na długi słupek, zgranie Legnleta do środka i Dendoncker sytuacyjnie skierował piłkę do siatki. United po niecałych dwóch kwadransach był w fatalnym położeniu choć trzeba oddać, że reakcja była pozytywna, bo w przeciągu paru minut po stracie drugiego gola, mieliśmy 4 groźne ataki na bramkę Martineza. Najpierw Bruno źle przyjął dobre podanie z głębi i oddał niecelny strzał, później Garnacho wpadł w pole karne po wymianie z Portugalczykiem, ale nie zdołał dograć do Hojlunda; mieliśmy też dwa strzały Rashforda z okolic pola karnego, które były celne, ale tylko tyle można o nich powiedzieć.
Diabły bardzo często próbowały dalekiego podania za plecy obrońców, na które potrafiły wychodzić nawet 4 zawodników. Niestety Villa dobrze trzymała linię i mieliśmy więcej spalonych niż stworzonych sytuacji. Do przerwy nie udało się na poważnie zagrozić defensywie gości w taki sposób.
Druga połowa mogła się otworzyć w kapitalny sposób, ale niestety, trafienie Alejandro Garnacho nie zostało uznane. Sędziowie na powtórkach zobaczyli pozycję spaloną Argentyńczyka. Potwierdziło to jednak, że Diabły wyszły na drugą połowę z odpowiednim nastawieniem, w 53 minucie mieliśmy bardzo groźne wyjście z bramki Emiliano Martineza, który trafił co prawda w piłkę, ale jednocześnie staranował Rashforda, przewracając go w bolesny sposób na ziemię. Sędziowie uznali jednak, że bramkarz gości interweniował czysto.
Wreszcie, w 59 minucie, udało się złapać kontakt z rywalem. Bruno Fernandes odebrał piłkę na połowie rywala, zagrał do Rashforda, a ten posłał podanie wzdłuż linii bramkowej i Garnacho trafił do siatki. Nie było mowy o spalonym; ta bramka była przypieczętowaniem dobrej dyspozycji United od 30 minuty. Villa mogła jednak szybko przywrócić dwubramkowe prowadzenie, ale Onana kapitalnie interweniował na linii po strzale Baileya z woleja, ratując swoją drużynę. W 66 minucie wydawało się, że będzie rzut karny dla United, bo w polu karnym padł Hojlund, ale powtórki pokazały, że Duńczyk był na spalonym.
Determinacja United została nagrodzona w 71 minucie – wtedy to udało się doprowadzić do remisu. Całą akcję zaczął i skończył Garnacho, odebrał piłkę na skrzydle, a później udanie, choć z pomocą rykoszetu, wykończył. 2:2 i znów Villa zagroziła tuż po stracie gola, Moreno zakręcił w polu karnym Wan-Bissaką i zagrał w pole karne, piłka dotarła do McGinna, który trafiłby do siatki, gdyby nie ustawiony na linii bramkowej Jonny Evans. Irlandczyk zablokował strzał i udało się wyjaśnić całą sytuację.
Gol na remis rozgrzał całe Old Trafford, które tak głośne nie było od bardzo dawna. Nakręciło to piłkarzy i tak już nakręconych swoją dobrą grą i wynikiem. Czuć było, że ten gol numer trzy musi paść, zwłaszcza, że Villa nie za bardzo wiedziała co robić, szybko traciła piłkę, a w bronieniu niskim nie czuła się komfortowo i dzięki temu udało się wyjść na prowadzenie. Piłka po rzucie rożnym spadła na udo McGinna i odbiła się idealnie na strzał do Hojlunda, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Duńczyk w szale radości pobiegł do rogu boiska, to była jego pierwsza bramka w Premier League, na którą tak bardzo czekał.
Końcówka to bardzo inteligentne bronienie wyniku przez Manchester United, choć trochę przedłużone przez sędziów, którzy doliczyli aż 9 minut do drugiej połowy. Aston Villa była jednak w szoku po bramce Hojlunda, nie była już w stanie się pozbierać i wykreować jakiejkolwiek sytuacji, przestała oddawać strzały i dostarczać piłki w pole karne. United trzymał piłkę z dala od swojego pola karnego, jednocześnie cały czas biegając na całego i naciskając gości. Wreszcie sędzia zakończył spotkanie. Co za comeback, magia Boxing Day!
MANCHESTER UNITED 3:2 ASTON VILLA
Bramki: 59′ Garnacho 71′ Garnacho 82′ Hojlund I 22′ McGinn 26′ Dendoncker
United: Onana – Wan-Bissaka, Evans, Varane, Dalot – Mainoo (80′ McTominay), Eriksen (90+4′ Gore), Fernandes, Rashford (80′ Antony), Garnacho (90+4′ Hannibal) – Hojlund (89′ Kambwala)
Villa: Martinez – Konsa, Diego Carlos, Legnlet – Digne, Dendoncker, McGinn, Luiz, Bailey (77’Zaniolo) – Ramsey (77′ Diaby) – Watkins