FA Cup

CÓŻ TO BYŁO ZA SPOTKANIE! Manchester United 4:3 Liverpool

Co to był za widowisko…zapraszamy was na podsumowanie (najprawdopodobniej) meczu sezonu dla United, starcia, które przejdzie do historii FA Cup. Manchester United pokonał Liverpool 4:3 po dogrywce, choć w 112 minucie przegrał jeszcze 2:3. 

Mecz mógł się kapitalnie otworzyć już wcześniej, ale Kelleher odbił podkręcone uderzenie Rashforda, który strzelał po ładnie rozegranym ataku drużynowym. Podobnie dobrze interweniował przy strzale Garnacho, ale przy dobitce McTominaya nie miał już szans, Szkot znalazł się w idealnym miejscu o idealnym czasie. United potwierdził tym samym swoje świetne wejście w mecz. Co prawda mieliśmy jeden groźny strzał Salaha z woleja, który nieznacznie minął słupek, ale pierwszy kwadrans potoczył się zdecydowanie pod dyktando podopiecznych Ten Haga.

W 23 minucie Bruno Fernandes próbował zaskoczyć strzałem z rzutu wolnego, kiedy można było spodziewać się wrzutki, było blisko, ale piłka spadła ostatecznie na górną siatkę. W odpowiedzi strzelał Szaboszlai, ale prosto w rękawice Onany. United bardzo dobrze funkcjonował w pressingu i był niezwykle dobrze zorganizowany. Liverpool miał problem z intensywnością Czerwonych Diabłów, choć potrafił odgryźć się groźną kontrą, napędzaną głównie przez indywidualne akcje Salaha czy Diaza. Tak jak w 36 minucie, kiedy to Kolumbijski skrzydłowy minął na pełnej prędkości Lindelofa i huknął na bramkę Onany, ten jednak czujnie pilnował swojego bliższego słupka. Przed tą sytuacją, mieliśmy jednak pudło McTominaya, któremu Rashford idealnie wystawił piłkę na okolice 11 metra, ale Scott trafił w Kellehera.

W 36 minucie, po fatalnym błędzie popełnionym przy wyprowadzeniu od własnej bramki, piłka wpadła do siatki Onany po strzale Endo, ale sędzia asystent podniósł chorągiewkę i jak później pokazały powtórki VAR, zrobił to słusznie. To był jednak mały sygnał ostrzegawczy, choć jeszcze wtedy tego nie wiedzieliśmy.

United miał jeszcze ładną akcję Garnacho z Hojlundem, Argentyńczyk zagrał do obiegającego go Duńczyka, ale ten wywrócił się przy oddawaniu strzału i piłka uciekła na aut bramkowy. Niestety, następna okazja Liverpoolu znów zakończyła się golem, tym razem już uznanym. Akcję napędziło wejście Gomeza w pole karne, a do siatki, po drobnym rykoszecie, trafił Mac Allister. Oszołomiony United nie zdążył się pozbierać, a Liverpool zdążył wyjść na prowadzenie. Strata Fernandesa pod swoją bramką, Onana obronił strzał Nuneza, ale piłka odbiła się pod nogi Salaha, który wpakował ją z bliska do bramki. Ciężka praca całej połowy zniewczona w zaledwie parę minut. 

Widać było, że te dwa ciosy od gości były bolesne dla mentalu Czerwonych Diabłów, ale w drugą połowę znów weszli z optymizmem i werwą, blisko wyrównania było po dograniu Fernandesa wzdłuż bramki, ale Hojlund nie zamknął akcji. Ze strony Liverpoolu zagroził Nunez, ale jego próba po długim podaniu okazała się niecelna. Dużo szczęścia miał Fernandes, który rzucił się do zablokowania strzału Szaboszlaia i trafił go prosto w nogę. Sędzia nie pokazał mu drugiej żółtej kartki i kapitan pozostał na boisku.

Liverpool po początkowej euforii przejął stery nad spotkaniem, było o to prościej, bo pressing United przestał być tak agresywny. Do tego to goście stwarzali sobie sytuacje bramkowe, Onana obronił mocny strzał Nuneza, a strzał Diaza po rzucie rożnym został zablokowany. United znów miał problem z konkretami, tak naprawdę do okolic 70 minuty nie mieliśmy nawet pół okazji dla Diabłów. Ten Hag próbował reagować zmianami, rezerwowy Antony oddał zbyt lekki strzał, a Harry Maguire został wpuszczony z myślą o wykorzystaniu jego gabarytów i gry głową w polu karnym gości. Ci nadal kontrolowali spotkanie i nie pozwalali United na wiele.

Nie było widoków na wyrównanie podopiecznych Ten Haga, tak samo jak nie było widoków na gole dla Liverpoolu w pierwszej połowie. Więc…historia się powtórzyła. Po błędzie w środku pola, piłka trafiła do Garnacho, ten znalazł w polu karnym Antony’ego, który przyjął pod siebie, ale zdołał odwrócić się na słabszą nogę i plasowanym, niskim strzałem pokonał Kellehera. 2:2 w 85 minucie! 

To trafienie nakręciło całe Old Trafford, kibiców, piłkarzy i sztab. Atmosfera stadionu przytłoczyła Liverpool i końcówka należała już do gospodarzy, choć mieliśmy też słupek Liverpoolu, po centrostrzale Elliota. Genialną okazję, po której sędzia zakończył regulaminowy czas gry, miał Marcus Rashford, który w sytuacji sam na sam z Kelleherem, około 10 metrów od bramki, strzelił obok słupka. Niewiarygodne…

W dogrywce pierwszy groźny strzał należał do Antony’ego, który znalazł miejsce między liniami Liverpoolu, ale oddał minimalnie niecelny strzał. United grał z dobrą werwą i przeważał w pierwszej części dogrywki więc zgodnie z logiką tego spotkania stracił bramkę. W 105 minucie, Harvey Elliot oddał strzał z dystansu, rykoszet od próbującego blokować Eriksena i piłka wtacza się do siatki bezradnego Onany i Liverpool wyszedł na prowadzenie 2-3. 

W drugiej części dogrywki Ten Hag znów postawił wszystko na jedną kartę, ściągnął Lindelofa i wpuścił Masona Mounta. Na lewej obronie ustawiony został Antony, środkowym obrońcą stal się Fernandes. Absolutnie szalone zestawienie, które ostatecznie dało wyrównanie. Fatalną stratę zanotował Darwin Nunez, który stracił piłkę na własnej połowie, podając ją do McTominaya, ten podprowadził piłkę i podał ją do Rashforda, a ten uderzył od razu i wreszcie trafił. 3:3 w 113 minucie tego szalonego spotkania! 

A to wcale nie był koniec! Wszystko wskazywało na karne, Liverpool miał rzut rożny pod bramką United w 120 minucie, piłka po wybiciu przez McTominaya trafiła do Elliota, ten jednak za długo zwlekał i Garnacho przejął ją od niego, napędzając akcję 2 na 1 z Diallo. Argentyńczyk podał na końcu do Amada, ten oddał lekko nieczysty strzał, który jednak okazał się niezwykle precyzyjny i wtoczył się do bramki Kellehera od słupka, dając prowadzenie w 120 MINUCIE MECZU! Cała drużyna United wpadła w objęcia kibiców w rogu boiska, w szale radości Diallo zdjął koszulkę i otrzymał za to od sędziego żółtą kartkę, a że była to jego druga, to wyrzucił go z boiska. United został w 10, z obroną Dalot-Maguire-Fernandes-Antony, na ostatnie 3 minuty spotkania. Wytrwał i awansował do półfinału FA Cup PO ABSOLUTNIE NIEWIARYGODNYM SPOTKANIU! Oby to był mecz założycielski Erika Ten Haga!

MANCHESTER UNITED 4:3 LIVERPOOL

Bramki: 10′ McTominay 85′ Antony 113′ Rashford 120′ Diallo

Man Utd: Onana, Wan-Bissaka (71′ Maguire), Lindelof, Varane (85′ Diallo <- czerwona kartka 121′), Dalot, Mainoo (80′ Eriksen), McTominay, Fernandes, Garnacho, Rashford, Hojlund (71′ Antony)

Liverpool: Kelleher, Gomez, Endo, Van Dijk, Diaz, Szaboszlai (72′ Elliot), Nunez, McAllister, Salah (77′ Gakpo), Robertson (77′ Bradley), Quansah

0 0 votes
Article Rating
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
X