Czerwone Diabły były o sekundy od wygranej w Lyonie i zapewnienia sobie zaliczki przed rewanżem na Old Trafford, ale nie zdołali dowieźć korzystnego wyniku. 2:2 w Lyonie i wszystko rozstrzygnie się za tydzień w Manchesterze.
Gospodarze nakręceni przez swoich kibiców wyszli agresywnie, notując kilka fauli w pierwszych paru minutach. Zagrożenia jednak nie było i po uspokojeniu gry przez United, to właśnie gracze Amorima mieli swoje sytuacje. Najpierw Dorgu znalazł w polu karnym Hojlunda, ten miał dużo czasu i miejsca, żeby mocno przymierzyć, ale kompletnie pokpił sprawę. Po akcji jednego wahadłowego, przyszła akcja drugiego, Dalot dograł w pole karne do Bruno na 5 metr, kapitan huknął z całej siły, ale Clinton-Mata zdołał go zatrzymać
Lyon nie zagrażał bramce Onany, aż do 26 minuty i stałego fragmentu z głębi pola. Dośrodkowanie w światło bramki Almada, golkiper United został w bramce i spodziewał się przecięcia piłki przez rywala, tak się jednak nie stało i futbolówka wpadła do bramki obok zaskoczonego Kameruńczyka. Być może nie był to poważny błąd Onany, ale mógł się on zachować zdecydowanie lepiej.
United zgasł po tej sytuacji i tak niemal do końca pierwszej połowy nie był w stanie wziąć się w garść. Pojawiły się nerwowość i niepewność, które przejawiały się w błędach technicznych i spóźnionych wejściach. Lyon nie rzucił się po drugą bramkę, choć chciał konstruować szybkie kontrataki po stratach graczy Amorima, ale Cherki i Mikautadze przegrywali seryjnie pojedynki jeden na jeden. Oba zespoły miały problemy z płynną grą i popełniały szkolne błędy, z tą różnicą, że gospodarzom pewności dodawał pozytywny dla nich wynik meczu.
Pozytywny jednak był do czasu, ponieważ United zdołał odpowiedzieć tuż przed przerwą. Również za sprawą stałego fragmentu gry. Dośrodkowanie Bruno zostało wybite przez bramkarza Lyonu, piłka spadła przed pole karne do Ugarte, który wstrzelił ją z powrotem w szesnastkę, prosto na głowę Lenego Yoro, który trafił do siatki, zdobywając swojego debiutanckiego gola w barwach Manchesteru United. Sędzia zaprosił oba zespoły do szatni tuż po tej bramce.
W drugiej połowie na murawie pojawił się najlepszy snajper Lyonu, Alexandre Lacazette i po zaledwie paru sekundach mógł mieć swojego gola, ale nie trafił czysto po dośrodkowaniu Mikautadze. United wraz ze startem drugiej połowy podszedł wyżej i zaczął naciskać w wysokim pressingu, ale nadal było to zbyt słabo zorganizowane i gospodarze regularnie omijali ich zasieki. Groźnie było w 64 minucie, po indywidualnym rajdzie Tolisso, który minął 3 zawodników United i stanął oko w oko z Onaną, ale oddał za lekki strzał, prosto w ręce Kameruńczyka.
W 68 minucie United wyszedł z kontrą 3 na 2, ale została ona koncertowo zepsuta przez Alejandro Garnacho, którego nonszalancja i niedokładność rozwścieczyła Bruno Fernandesa. Kolejna sytuacja bramkowa i to od razu stuprocentowa miała miejsce 10 minut później, Dorgu posłał kapitalne dośrodkowanie do wbiegającego w pole karne Garnacho, któremu pozostało tylko dołożyć nogę, ale trafił prosto w bramkarza. Lyon odgryzł się sytuacją Lacazette’a, którego odnalazł w polu karnym najlepszy asystent zespołu, Cherki, ale kapitan gospodarzy oddał bardzo nieudany strzał, mimo, że miał czas na przyjęcie piłki.
Nie udało się gospodarzom wyjść na prowadzenie, to udało się Manchesterowi United. Akcja napędzona przez długie podanie Victora Lindelofa, piłkę wywalczył Bruno Fernandes i posłał kapitalne dośrodkowanie na głowę Zirkzee, który z bliskiej odległości trafił do siatki. Trzeba holenderskiemu napastnikowi oddać, że wykorzystał swoją pierwszą sytuację i zrobił swoje. Niestety, swojego nie zrobili obrońcy i Onana, bo kiedy wydawało się, że mecz jest pod kontrolą i Lyon jest zbyt chaotyczny żeby coś jeszcze tutaj ugrać, to 5 minucie doliczonego czasu gry padł gol wyrównujący Cherkiego. Obrońcy zachowali się zbyt pasywnie, dopuścili do strzału z bliskiej odległości, Onana wypluł piłkę przed siebie i Cherki nie mógł się pomylić.
Spotkanie było wyrównane i wydawało się, że United uda się je „wyciągnąć” na swoją korzyść, ale pod koniec zabrakło koncentracji i odpowiedzialności w grze. Spokojnie można było tutaj wywieźć zaliczkę, ale niestety, mamy status quo przed rewanżem na Old Trafford.
OLYMPIQUE LYON 2:2 MANCHESTER UNITED
Bramki: 26′ Almada 90+5′ Cherki, 45+4′ Yoro 88′ Zirkzee
Lyon: Perri [GK] – Tagliafico, Niakhate, Clinton-Mata, Maitland-Niles – Tolisso, Veretout, Akouokou (51′ Lacazette) – Almada, Mikautadze, Cherki
United: Onana [GK] – Mazraoui, Maguire (82′ Lindelof), Yoro, Dalot, Dorgu – Ugarte (72′ Mount), Casemiro, Fernandes [C], Garnacho (82′ Mainoo) – Hojlund (63′ Zirkzee)
