Roy Keane skrytykował zachowanie Jadona Sancho. Zdaniem Irlandczyka, skrzydłowy powinien już dawno przeprosić i okazać pokorę.
Z dziennikarskiego obowiązku streścimy aferę z Jadonem, bo pewnie większość już zna ją na pamięć – skrzydłowy nie znalazł się w kadrze meczowej, zapytany o to trener powiedział wprost, że ten nie stara się na treningach i Sancho zareagował na te słowa postem w mediach społecznościowych, w którym zarzuca trenerowi i klubowi, że zrobili z niego kozła ofiarnego. Drużyna stanęła po stronie trenera, który zawiesił zawodnika, stawiając mu dwa warunki: usunąć wpis i przeprosić trenera i drużynę. Tego drugiego Sancho nie chce zrobić za wszelką cenę, uważając, że to trener powinien go przeprosić.
Roy Keane skrytykował skrzydłowego Manchesteru United, nawołując go do okazania chociaż odrobiny pokory.
– On nie trenuje tak jak powinien – denerwował się Keane – Nie uważam, żeby ktokolwiek miał problem z jego osobowością. To nie ma znaczenia w tej sytuacji.
– Nikt w szatni nie ma problemu z tym, że ktoś się izoluje i nie jest duszą towarzystwa, ale żadna szatnia nie wybacza braku zaangażowania i chęci do pracy na treningach. Ktoś może być największym narzekaczem i mrukiem, ale jeśli trenuje i pracuje tak jak trzeba, to grupa nie będzie miała z nim problemu. Ja osobiście miałbym ogromne pretensje do Sancho na treningach – wyjaśniał swój punkt widzenia Keane.
– Gdyby menedżer publicznie powiedział o moim braku zaangażowania, spaliłbym się ze wstydu, zapadł pod ziemię. Panuje powszechne przekonanie, że trener nie może publicznie mówić nic złego o piłkarzach. Moim zdaniem mylne, trener ma prawo wysłać taki sygnał do kibiców, oni mają prawo wiedzieć – przekonywał Roy. – Dla mnie nie do pomyślenia jest, że on nie poczuwa się do winy, że nawet jeśli miał jakiś słabszy okres, to czemu nie przeprosi? Przecież w szatniach piłkarskich to jest naprawdę proste. Po prostu przepraszasz wszystkich publicznie i pracujemy dalej. On najwyraźniej nie jest w stanie pokazać chociaż odrobiny pokory – kończy były kapitan United.