Manchester United już dawno nie odniósł tak pewnego i kontrolowanego zwycięstwa u siebie w lidze jak w dniu dzisiejszym z West Hamem.
Początek spotkania pokazał nam jednak, że Diabły dalej mają problemy ze stałymi fragmentami. Soucek doszedł do piłki, mieliśmy jeszcze rykoszet i tylko świetny refleks Onany uratował drużynę. Później jednak kontrolę miał Manchester, który próbował grać swoje, atakując szybko po odbiorze i szukając bezpośrednich podań za plecy linii obrony. West Ham odgryzał się głównie stałymi fragmentami i strzałami z dystansu.
Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego piękny strzał oddał Fernandes, ale Areola równie pięknie wyciągnął futbolówkę z okienka bramki. W 23 minucie obejrzeliśmy błyskotliwą akcję Hojlunda, który oszukał „na zamach” obrońców i z około 15 metrów posłał idealne, płaskie uderzenie w róg bramki West Hamu. Tym samym uczcił swoje dzisiejsze 21 urodziny i rozgrzał trybuny na Old Trafford do czerwoności.
West Ham odpowiedział bombą z dystansu Johnsona, wyłapaną przez Onanę. W 41 minucie Alvarez strącił piłkę na dalszy słupek, po kolejnym stałym fragmencie, ale i tym razem zabrakło zamknięcia. Już w doliczonym czasie ładną akcję po obwodzie rozegrał tercet Hojlund, Garnacho i Fernandes, wszystko rozpoczęła piętka Duńczyka do Portugalczyka, a wszystko zakończył strzał tylko w boczną siatkę Rasmusa.
Można powiedzieć, że kluczowa dla losów tego spotkania sekwencja sytuacji miała miejsce tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę. Fatalną stratę zanotował Maguire, Emerson popędził na bramkę Onany nie niepokojony, miał dwie opcje do podania, które próbowali mu odcinać goniący gracze United, więc postanowił strzelić i zrobił to fatalnie. To zemściło się bardzo szybko, bo niecałą minutę później Garnacho zszedł do środka i po rykoszecie pokonał Fabiańskiego, który w przerwie zmienił Areolę w bramce „Młotów”. Zamiast remisu było 2:0 dla Czerwonych Diabłów.
Realizator transmisji od razu zaczął pokazywać Emersona, który ukrył twarz w dłoniach. Podwyższenie prowadzenia napędziło i uspokoiło Manchester United, bo zaledwie parę sekund później Rashford mógł wpakować trzeciego gola, niestety zabrakło mu precyzji. Chwilę później soczyście uderzył Diogo Dalot, minimalnie nad poprzeczką Fabiańskiego. „Młoty” mogły odpowiedzieć dość nieoczekiwanie w 55 minucie, ale kolejny raz spudłował Emerson.
Gospodarze chcieli strzelać kolejne gole i przez to narażali się na kontry, ale tego dnia nawet tak beznadziejne sytuacje jak sam na sam Bowena z Onaną byli w stanie przekuć w coś pozytywnego. Dalot dogonił Anglika i ofiarnie zablokował jego strzał wślizgiem, pokonując „na tyłku” kilkanaście metrów, po czym ekspresyjnie wyraził swoją radość z interwencji.
Niestety, nie obyło się bez strat. W 71 minucie Lisandro Martinez, który zaledwie kilkanaście dni temu wrócił po długiej pauzie, poważnie skręcił kolano i musiał opuścić boisko. Na szczęście zdołał zrobić to o własnych siłach, w akompaniamencie braw i oklasków. Wszedł za niego Raphael Varane.
Koledzy z drużyny „pomścili” Lisandro i podwyższyli na 3:0 w 84 minucie. Fatalna strata na własnej połowie rezerwowego Calvina Phillipsa, Scott McTominay podał do Garnacho, a ten spokojnie posłał piłkę po ziemi obok bezradnego Fabiańskiego. Szkot mógł zdobyć jeszcze swoją bramkę, ale jego mocne uderzenie z dystansu minimalnie minęło bramkę. Chwilę później sędzia zakończył mecz.
Manchester United już dawno nie wygrał jakiegoś spotkania z takim względnym spokojem, pomimo sytuacji West Hamu biła od graczy Ten Haga jakaś taka pewność, że oni tego spotkania nie przegrają, że wszystko jest pod kontrolą. Jednocześnie jest to najwyższa wygrana u siebie w tym sezonie Premier League. Dotychczas udawało się wygrywać tylko różnicą jednej bramki.
MANCHESTER UNITED 3:0 WEST HAM UNITED
Bramki: 23′ Hojlund 49′ Garnacho 84′ Garnacho
United: Onana – Dalot, Maguire, Martinez (71′ Varane), Shaw (87′ Lindelof) – Casemiro, Mainoo (64′ McTominay), Fernandes, Rashford, Garnacho, Hojlund (87′ Antony)
West Ham: Areola (46′ Fabiański), Johnson, Zouma, Aguerd – Coufal (Phillips 72′), Soucek (Cornet 72′), Alvarez, Emerson – Kudus, Ward-Prowse – Bowen